Ostrożnie z ciasteczkami

Chyba każdy właściciel konia spotkał się z tym problemem: jest czas na konia – nie ma pieniędzy, są pieniądze na konia – nie ma czasu. Nie zawsze możemy poświęcić koniowi tyle uwagi, ile chcemy i często mamy poczucie winy wobec swojego zwierzęcia, bo nie znaleźliśmy dla niego czasu.

Dlatego często właściciele przychodzą do konia z workiem ciasteczek i jabłek, żeby przynajmniej to spotkanie było świętem w jego życiu, chociaż rzadkim. I tu jest pułapka.

W naturze koń nie ma problemów z jedzeniem. W odróżnieniu od drapieżników, które kilka dni szukają ofiary, walczą z nią, a potem mogą dostać przynajmniej kawałek mięsa (jeśli lider im pozwoli), konie nie zależą od lidera w sprawie jedzenia. Jedzenie po prostu leży pod ich nogami. Jeśli koń alfa nie pozwala komuś jeść trawy obok siebie – inny koń odejdzie i będzie jadł dwa metry dalej. Jeśli konie jedzą razem – to znaczy że jeden z nich był wystarczająco uporczywy, żeby zdobyć prawo do jedzenia właśnie w tym miejscu, a drugi w końcu się zgodził.

Co odbywa się w momencie, kiedy dajemy ciasteczka ukochanemu zwierzęciu? Najczęściej to wygląda tak: właściciel wyciąga ciasteczka z torebki, koń pcha go nosem, włazi do torebki, kieszeni, ciągnie, kopie drzwi (jeśli jest w boksie), denerwuje się ? po prostu powtarza wszystkie te rzeczy, po których wcześniej już dostawał ciasteczka. A kiedy ciasteczka się kończą, przez jakiś czas robi to samo, a potem traci zainteresowanie człowiekiem i chce jak najszybciej wrócić do innych koni, albo na trawę.
Raczej nie wygląda to jak miłość, ani jak święto. Ale można z tym sobie łatwo poradzić. Zastanówmy się: czego naprawdę chce koń? Oczywiście, że ciasteczka zawsze by się przydały, ale jakie są podstawowe pragnienia? Jeśli koń ma stały dostęp do dobrego siana lub trawy, znajduje się na wybiegu i ma przyjaciół w stadzie – następnym jego pragnieniem z pewnością będzie nawiązanie relacji z człowiekiem i wspólne przygody. Oczywiście, że każdy koń ma swoje rozumienie przygód i tu właściciel już powinien dołożyć starań, aby zrozumieć, czego jego koń pragnie. To ciekawy i przyjemny proces poznawania siebie, w którego trakcie zarówno właściciela, jak i konia czekają różne odkrycia. A gdy koń zrozumie, że człowiek, kiedy do niego przyjeżdża, ma mu do zaoferowania znacznie ciekawsze spędzanie czasu, niż to, co ma na padoku, zacznie z niecierpliwością wyczekiwać każdego kolejnego spotkania. I wtedy to naprawdę będzie wspólne święto.